11/14/2012

9. Nothing Left To Lose



I was only 19, you were 29
It’s just 10 years, but it's such a long time
In a heartbeat, I would do it all again
Late night sex, smokin’ cigarettes
I try real hard but I can’t forget
Now in a heartbeat, I would do it all again

ŁUKASZ! Krzyczę razem z moją podświadomością, która zaniepokojona brakiem ciepłego ciała w łóżku obok mnie, postanowiła mnie zaalarmować. Jestem pewna, że jeszcze przed chwilą tu był, bo pościel po jego stronie wciąż jest ciepła, i jeśli wytężę słuch, słyszę, jak kręci się po przedpokoju. Wyskakuję z łóżka i pędzę na złamanie karku w kierunku odgłosów dobiegających mnie z oddali. Mój mózg w międzyczasie rejestruje, że jest późno w nocy.
- Łukasz! – tym razem naprawdę krzyczę, bo widok wymykającego się z mojego mieszkania faceta mocno mnie zszokował. – Łukaszku, co ty robisz?
Wygląda jak kupka nieszczęścia, kiedy stoi ze spuszczoną głową i zaczyna mówić.
- Nie chcę ci zawracać głowy, rozumiesz? Mam ogromne problemy, z którymi ja sam nie potrafię sobie poradzić, ale ty jesteś młoda i powinnaś zająć się swoim życiem, zamiast niańczeniem dorosłego faceta. Naprawdę, powinienem odejść… - w jego głosie stanowczość miesza się z niepewnością, dostrzegam, że nie jest pewien swojej decyzji. To pewnie dlatego chciał się wymknąć tak, by móc uniknąć konfrontacji ze mną.
- Posłuchaj mnie uważnie. Wiesz, na czym polega prawdziwy związek? Na wspieraniu siebie nawzajem, szczególnie w najtrudniejszych chwilach. Możesz przyjść do mnie z każdą kwestią o jakiej tylko możesz sobie pomyśleć, a ja postaram się ci pomóc. Od tego jestem skarbie i naprawdę, teraz pragnę pomóc ci jak nigdy dotąd, bo potrzebujesz mojego wsparcia. Poza tym obiecałam cię ocalić, już nie pamiętasz?

Prowadzę go za rękę do łóżka, by zamknąć go w swoich objęciach i wiem, że wygrałam. Posłuchał mnie i w najbliższym czasie mnie nie opuści.
- Opowiedz mi o tym, co czujesz.
- Próbowałem się skupić na grze, na tym, że cię kocham, ale nie mogę wyprzeć ze świadomości faktu, że ona kiedyś istniała, że biegała po tym świecie, taka radosna, beztroska, że nie ma jej tu również przeze mnie. Za każdym cholernym razem, kiedy pomyślę sobie o Oliwce, mam ochotę płakać, walić głową w ścianę i zabić moją byłą żonę. To dla mnie po prostu za trudne… - leży wpatrzony w sufit, z moim ciałem wtulonym w jego bok, a ja po jego słowach podrywam się na łokciach i zaczynam swój monolog, patrząc mu prosto w oczy.
- Skarbie, to nie jest twoja wina, ile razy mam ci powtarzać? Co mam zrobić, byś zrozumiał? Pomyśl sobie, czy Oliwia chciałaby widzieć cię smutnego? Jestem pewna, że siedzi teraz na obłoczku, wysoko nad nami, w białej sukience i woła do ciebie, byś się wreszcie uśmiechnął. – gładzę powoli jego twarz i choć wiem, że moje relacje z Oliwią nie należały do najlepszych, to wierzę mocno w to, co mówię.
Nikt nie zasługuje na śmierć, a już na pewno nie bądź co bądź, niewinne dziecko. Największe szczęście mojego szczęścia, mężczyzny, którego kocham jak wariatka.
Kiedy na jego twarzy pojawia się uśmiech przez łzy już wiem, że mi się udało podnieść go na duchu. Zaraz potem całuje mnie w usta i zarządza, że idziemy spać, w końcu jest trzecia w nocy.
I jestem pewna, że dzisiaj ode mnie nie ucieknie.

~~~

Kiedy nadchodzi ranek i budzimy się w niemal tym samym momencie, czuję, że ten dzień będzie dobry. Jest coś takiego w zapachu powietrza, to kryje się w słońcu, które przebija się przez szyby i wpada do sypialni. Uczucie radości przenika mnie całą i nie omieszkam się powiedzieć o tym Łukaszowi.
- Dzień dobry Skarbie, dzisiaj będzie dobry dzień. – uśmiecham się i całuję go w nos, na co odpowiada mi uśmiechem. – A najlepszym początkiem tego dnia będzie śniadanie do łóżka, które poda mi mój mężczyzna.
Teraz śmieję się już bez żadnych oporów, za co zostaję zdzielona poduszką w głowę.
- Czekaj tutaj i nigdzie się nie ruszaj, mała. – wstaje z łóżka i znika za drzwiami, zostawiając mnie samą.

~~~

Siedzę na łóżku, w głowie dzwonią mi trąby jerychońskie i czuję, że lepszym wyjściem byłoby teraz umrzeć. Poszaleliśmy z Łukaszem tej nocy, wyciągnęliśmy gitarę od Guitar Hero, podłączyliśmy konsolę, nagromadziliśmy alkohol, papierosy i bawiliśmy się jak dzieci. I było cudownie, zapomnieliśmy o całym świecie, co w świetle ostatnich wydarzeń jest genialną terapią.

Przypominam sobie, jak w upojeniu alkoholowym Łukasz klęknął przede mną, złapał kapsel od Tymbarka, który leżał na stole i strasznie się chwiejąc zapytał się, czy zostanę jego żoną. Kiedy totalnie zaskoczona powiedziałam ‘tak’, oderwał zawleczkę i założył mi ją na palec. Patrzę na moją dłoń, zawleczka nadal tam jest… Czy to znaczy, że jestem jego narzeczoną?

- Łukasz – budzę go tak delikatnie, jak tylko potrafię, szturchając go w ramię – Obudź się, słyszysz?
- Hmmmm – mruczy nieprzytomny i ledwo co otwiera oczy.
- Dzień dobry panie narzeczony. – uśmiecham się do niego szeroko i obserwuję jego reakcję. Gwałtownie wstaje i patrzy na moją dłoń przyozdobioną kawałkiem metalu.
- To się zdarzyło naprawdę… - szepcze i na jego twarzy pojawia się ogromny uśmiech. – Dzień dobry moja narzeczono!

Leżymy w łóżku cały ranek, leniwie ciesząc się swoim towarzystwem, a kiedy Łukasz znika z mojego mieszkania i po dłuższym czasie wraca do mnie z małym czerwonym pudełeczkiem, ogarnia mnie błogie szczęście.
I scena z wczorajszej nocy powtarza się, chociaż zupełnie do siebie niepodobna. Łukasz się nie chwieje na kolanach, ja nie chichoczę jak nastolatka, wszystko odbywa się zgodnie z przyjętymi normami. Dostaję najpiękniejszy pierścionek na świecie i jestem szczęśliwa w objęciach mojego narzeczonego.

~~~

Postanowiłam wybrać się do mamy i porozmawiać z nią wreszcie na temat, o którym powinna wiedzieć już dawno.
- Natalia! Zapomniałaś już, że masz dom i rodziców?! – Mama wita mnie w drzwiach, uśmiechnięta od ucha do ucha i jak zwykle kwitnąca, chyba służy jej moja nieobecność w domu. – Dziecko, co się z tobą działo?!
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię, tylko zrobimy kawę.

Przechodzimy do kuchni, mama patrzy na mnie krytycznym okiem i czuję, jak mnie ocenia. Przygotowuję się psychicznie na falę krytyki, a tymczasem słyszę jedynie ‘dobrze wyglądasz’.
- To miłość, mamo – odpowiadam i zaczynam historię miłości mojego życia, na samym końcu pokazuję pierścionek, na co mama wybucha płaczem wzruszenia i przytula mnie mocno do siebie. 



Przepraszam, że po aż tak długim czasie dodaję rozdział... Została jeszcze jedna część i postaram się ją stworzyć w o wiele krótszym czasie. :) 

9/12/2012

8. Goin' down


There was this boy who tore my heart in two
I had to lay him eight feet underground

Wszystko wróciło do normy. Przynajmniej na tyle, na ile mogło być normalnie po tym, jak przeżyłam kolejny zawód miłosny. Jeden z wielu zresztą, więc może powinnam być już przyzwyczajona i równocześnie uodporniona?
Wróciłam właśnie od fryzjera, który na moją prośbę przefarbował moje dotąd rude włosy na czarno. Potrzebowałam takiej zmiany, to był mój sposób na manifestację swojej żałoby po niespełnionej miłości. Nie poznawałam siebie w lustrze, nie poznawałam swoich myśli; wydawało mi się, że tamta dawna Natalia wyjechała gdzieś daleko i już nie ma wpływu na podejmowane przeze mnie decyzje.
Udałam się do kuchni i zaczęłam przygotowywać popołudniową kawę i kilka liści sałaty jako obiad. Niewiele jadłam ostatnimi czasy, przez co mama, kiedy tylko miała okazję, wypominała mi jak bardzo schudłam. Nie to, że pasowało mi jej marudzenie, ale podobała mi się utrata wagi, bo teraz wyglądałam o niebo lepiej.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja zła, że oderwano mnie od jedzenia podeszłam do nich by zobaczyć, kto przyszedł. Zdecydowanie nie byłam w nastroju do przyjmowania gości, a już na pewno nie takich – pomyślałam, kiedy zerknęłam przez judasza.
- Prosiłam cię, żebyś tu więcej nie przychodził, Łukasz – zaczęłam mówić w trakcie otwierania drzwi. Po dokładnym przyjrzeniu się przybyszowi, miałam ochotę urwać swoją wypowiedź, ale poszło niejako z rozpędu i już nic nie mogłam z tym zrobić, słowo się rzekło.
- Łukaszku, co się stało? – wyglądał tak marnie, że dystans, na jaki chciałam go trzymać zamienił się w nieskończone pokłady czułości. I nawet, jeśli chciałabym być wiedźmą i odciąć się od niego definitywnie, po prostu nie mogłam, bo jego widok w takim stanie robił ze mną wszystko.
Nawet nie musiałam go zapraszać do środka, co z całą pewnością bym zrobiła, bo teraz, w obliczu tragedii, jaka go spotkała, postanowiłam puścić wszystkie postanowienia z dymem. Nie obchodziła mnie jego żona i córka. Liczył się tylko on i to, że cierpi, a ja mu mogę pomóc. A przynajmniej miałam nadzieję, że będę w stanie pomóc, bo jeszcze nie wiedziałam, co się wydarzyło. Rozłożyłam ręce, a on wtulił się w moją klatkę piersiową tak mocno, jak jeszcze nikt w świecie i wypowiedział słowa, które sprawiły, że krew krążąca w moich żyłach na moment się zatrzymała.
- Oliwia nie żyje – a potem wydał z siebie zduszony dźwięk, który gdyby potrafił płakać, zaniósłby się pewnie szlochem.
Oderwałam się od niego na chwilę i zaczęłam się zastanawiać, co to do cholery ma znaczyć.
- Ale co ty mówisz? – zapytałam jeszcze, a pociągnął mnie za ręce i usadził na kanapie, a sam zaraz potem położył się na mnie i wtulił się we mnie niczym przerośnięte dziecko.

Kiedy stan Łukasza unormował się na tyle, że mógł spojrzeć mi w oczy i po kolei wytłumaczyć, co się stało, byłam w szoku. Opowiadana przez niego historia, sama w sobie, nie była straszna, bo powiedzmy sobie szczerze – nigdy nie przepadałam za Oliwią. Jej śmierć była mi bardzo na rękę, ale nawet ja posiadałam serce, które kroiło się na widok tragedii, jakiej doświadczał Kadziewicz.
~~~

All I need is someone to save me
Cause I am goin’ down

Od tej pory wszystko działo się w zwolnionym tempie, choć tak bardzo chciałem, aby sprawy przybrały szybszy obrót.
- Gdzie jest Oliwia? – zapytałem tej cholernej idiotki.
- Ona… Nie wiem. Zniknęła mi z oczu… - wyszeptała nieśmiało, a ja miałem ochotę walnąć jej porządnie w łeb.
- Czy ty jesteś normalna?! Gdzie jest nasze dziecko?! Nie ma jej, a ty nie robisz nic, żeby ją znaleźć?! – teraz już krzyczałem, bo najzwyczajniej w świecie się martwiłem. – Zrób coś do jasnej cholery!!!
Zostawiłem ją i puściłem się pędem w stronę podwyższenia, na którym stał ratownik. Grząski piasek niczego mi nie ułatwiał, miałem jednak w sobie tyle determinacji, że biegłem na złamanie karku i nie patrzyłem na potrącanych przez siebie ludzi.
- Moje dziecko się zgubiło! Moja córka! – wykrzyczałem w panice do jednego z ratowników.
- Proszę się uspokoić, i powiedzieć mi, kiedy ostatnio widział pan swoje dziecko? – zapytał tak spokojnym głosem, że miałem ochotę go uszkodzić. Jak można być spokojnym, kiedy nie wiadomo, gdzie jest Oliwia?
- Piętnaście minut temu. Bawiła się w piasku. Niechże pan ją znajdzie!!!
Ratownik zaczął rozkładać bezradnie ręce, w czym przeszkodził mu krzyk drugiego faceta w czerwonej koszulce. – MACIEK!!! AKCJA!!!
Krzyczał tak przeraźliwie, że w głowie dudnił mi tylko ten pusty dźwięk. Cała plaża jakby na chwilę zamilkła. Nie było słychać beztroskich głosów plażowiczów, wszystkie oczy zwrócone były ku nam. Ku ratownikom, którzy zaczęli akcję ratunkową, i ku mnie, który stałem oparty o to ich podwyższenie. Czułem, po prostu czułem, że tu chodzi o Oliwię.
Ostatkiem sił pobiegłem za nimi do brzegu morza.
- Proszę się odsunąć! – wykrzyczał ten, z którym wcześniej rozmawiałem i wskoczył w fale.
Po najdłuższych chwilach oczekiwania w moim życiu, wyniósł na rękach z wody moją córkę. Opadłem bezsilnie na piasek i nie bardzo wiedziałem, co mam w tym momencie zrobić.
- Co z nią? – wyszeptałem niemrawo.
- Potrzebuje natychmiastowej pomocy. Helikopter już leci. – nawet na mnie nie spojrzał, pędził przed siebie z Oliwią na rękach.
Znikąd pojawił się trzeci ratownik, który przez megafon prosił wszystkich przebywających na plaży o zrobienie miejsca. A potem pojawili się ludzie, którzy wiaderkami przynosili wodę z morza i rozlewali ją na piasek. Nie wiedziałem, po co to robią, dla mnie liczyła się tylko moja córka, leżąca na piasku, za jednym z plażowych parawanów, taka drobna, bezbronna, blada, reanimowana przez robiących wszystko, co w ich mocy ratowników.
Znalazła się też moja była żona, która dopadła do mnie z zadyszką i uwiesiła się na moim ramieniu, zanosząc się płaczem. Mimowolnie przytuliłem ją do siebie, w końcu musiałem zająć czymś ręce. Do niczego innego się nie nadawałem.
Najpierw usłyszałem warkot silnika, a potem poczułem powiew świeżego powietrza. Przyleciał helikopter. Zrozumiałem, po co ludzie zostali poproszeni o noszenie wody – żeby helikopter mógł wylądować.
Przez głowę przechodziło mi tysiąc myśli na minutę. Co się stało, kiedy właściwie Oliwia weszła do wody, jak głęboko musiała wejść, żeby doznać podtopienia. Gdzie właściwie była moja żona, kiedy zostawiłem córkę pod jej opieką. Tyle pytań, a w odpowiedzi dostałem tylko szloch kobiety, która doprowadziła do ich powstania.
- Odejdź – powiedziałem stanowczo, a ona w odpowiedzi zaniosła się jeszcze głośniejszym lamentem.
Podszedłem do miejsca, w którym mój największy skarb walczył o swoje życie.
- Pan jest ojcem? – potwierdziłem – Leci pan z nami.
Załadowali nas do helikoptera, który wzniósł się w niebo i po chwili morze zniknęło z horyzontu. Ściskałem dłoń mojego dziecka, tak zimną, że jej chłód zwiastował coś niedobrego.
I wtedy, kiedy ciało Oliwii było tak blisko nieba, Bóg zechciał zabrać je do siebie, jak gdyby fakt, że pokona mniejszy dystans, by dostać się do nieba, się w jakiś sposób liczył. A przecież Bóg może wszystko i odległości dla niego nie mają znaczenia, prawda? Skoro może wszystko, to dlaczego zabrał mi moje najdroższe dziecko?

~~~
Łukasz od dłuższego czasu wiercił się niespokojnie na kanapie, chyba śniło mu się coś niedobrego. Czuwałam przy nim cały wieczór, głaskając go czule po policzkach, szepcząc, że wszystko będzie dobrze, że jestem przy nim i go nie zostawię.
Przebudził się z krzykiem i wyszeptał – Ocal mnie, bo jesteś jedyną osobą, która może to zrobić…
- Ocalę, obiecuję. 

To był chyba najtrudniejszy rozdział, jaki przyszło mi napisać, bo byłam świadkiem opisanej wyżej historii. Inne miejsce, inna osoba, inna perspektywa. Stałam wśród gapiów na plaży i ryczałam jak debil, bo jakiegoś chłopczyka porwała fala i przyleciał po niego helikopter. Kiedy pilot zgasił silnik, były dwie opcje: albo jego stan był na tyle dobry, że można było poczekać, albo już nie było kogo ratować... Tamtego dnia śledziłam każde wiadomości, nie było ani jednej wzmianki na ten temat. Mam nadzieję, że przeżył. 

Zostały jeszcze trzy rozdziały do końca. 

I zapraszam z całego serca na (nie)pokonanego.

Dobijcie mnie i pochwalcie się, która się wybiera na Super Puchar, na którym ja nie mogę być, choć odbywa się w moim mieście... Cóż za piękny zbieg okoliczności... :c

8/28/2012

7. Miss nothing


And as I watch you disappear into the ground
My one mistake was that I never let you down
So I'll waste my time and I'll burn my mind
I'm Miss Nothing, I'm Miss Everything

Wracałam do domu boso, bo moje genialne szpilki były równie zajebiste, co niewygodne. Już dawno straciłam do nich cierpliwość, a zimny asfalt dawał ukojenie moim stopom. Na ulicy nie było żywego ducha, musiało być około czwartej nad ranem, dlatego byłam sama ze sobą i ze swoimi myślami. Alkohol powoli wyparowywał z organizmu, a wraz z nim powracała zdolność myślenia, która jednak czasem się przydawała. Sprawa była prosta, dzisiejszy incydent był błędem i nigdy nie powinien się zdarzyć, bo Łukasz ma swoje miejsce na ziemi i choćby nie wiadomo jak bardzo byłby zajebisty, nie mam prawa go dotykać. Zupełnie nie wiedziałam, skąd pochodziła uległość, jaką czułam w stosunku do diabelskiej Oliwii, ale jedno wiedziałam na pewno – nie warto z nią zaczynać. Bądź co bądź, ojca miała owiniętego wokół małego palca. Widziałam, jak na nią patrzył, kiedy bawiła się lalkami w salonie i urządzała randki Barbie i Kenowi. W moich oczach wyglądała tak, jakby miała zamiar pourywać tym biedactwom głowy.
Otrząsnęłam się z nieprzyjemnego stanu zamyślenia i odpędziłam obraz zmasakrowanych zabawek od siebie. W jednej chwili szłam zamyślona zupełnie pustą ulicą, a w następnej dostrzegłam zbliżające się w zawrotnym tempie światła samochodu.
- Kurwa mać – moje słowa zginęły w przeciągłym dźwięku klaksona i w tym momencie zupełnie odruchowo zamknęłam oczy.

Kiedy otworzyłam zaciskane ze wszystkich sił powieki, poczułam ulgę, bo znajdowałam się na chodniku. Nie krwawiłam, z tego co zdążyłam stwierdzić wszystkie części ciała były na swoim miejscu. W takim razie czemu to tak cholernie boli? Choć nigdy nie uważałam się za osobę przesadnie uczuciową i docierał do mnie patos sytuacji, w jakiej się znalazłam, doszłam do wniosku, że najzwyczajniej w świecie boli mnie zranione serce. Otrzepałam się z kurzu, wstałam i ruszyłam w dalszą drogę, postanowiłam wcielić w życie moją nową dewizę: trzeba być twardym, a nie miękkim. Tym razem postanowiłam iść chodnikiem. Po samochodzie, który śmiertelnie mnie wystraszył nie było śladu.

~~~

Fale rozbijały się o brzeg, a ja stałam boso na piasku z twarzą zwróconą ku morzu i napawałam się wietrzykiem, który niesamowicie orzeźwiał. Roześmiałam się do siebie na wspomnienie nagłego impulsu, który pokierował mnie nad morze. Spakowałam małą walizkę, podlałam kwiatki w mieszkaniu i wyruszyłam w drogę. Do końca nie wiedziałam, gdzie przyjdzie mi się zatrzymać, ale nie to było najważniejszym problemem. Miałam w planach jechać tam, gdzie poniesie mnie droga. Dotarłam do Mielna i sama nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać, bo pragnęłam odpoczynku, a tymczasem trafiłam do jednego z najbardziej imprezowych miast na polskim wybrzeżu. Mimo późnej pory (w końcu zaczął się wrzesień), kurort był przepełniony, a pogody mógł pozazdrościć niejeden ciepły kraj. Słońce świeciło nieustannie i tylko bliskość morza dawała ukojenie zarówno ciału jak i duszy.
Siląc się na beztroskę oszukiwałam sama siebie, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że Łukasz tak łatwo nie opuści mojego serca. Pieprzyć to, ja chciałam tylko mieć trochę spokoju, uciec od jego telefonów, nieustających wizyt w moim mieszkaniu i odciąć się zupełnie od przeszłości.
Skąd mogłam wiedzieć, że przyczyna moich wszystkich trosk i pragnień jest tak cholernie blisko mnie?


W zasadzie, gdybym nie miała takiego nastawienia do świata, jakie prezentowałam od pamiętnej ostatniej nocy z Łukaszem, mogłabym uznać, że człowiek, który właśnie próbował mnie poderwać, jest całkiem słodki. Ale nie, mnie on najzwyczajniej w świecie irytował.
- A może jednak potrzebujesz pomocy w nakładaniu kremu do opalania? – zapytał sądząc, że jego mina propozycja zachęci mnie do flirtu.
- Nie, tak samo jak nie potrzebowałam jej piętnaście minut temu, kiedy przyszedłeś do mnie po raz pierwszy – uśmiechnęłam się na siłę i zamknęłam oczy. Poprawiłam dmuchaną poduszkę, licząc na to, że jak najszybciej odejdzie. Leżałam na plaży wypełnionej po brzegi ludźmi, gdzie z trudem wcisnęłam mój plażowy ręcznik. Rozgrzany piasek parzył mnie w stopy, które nie mieściły się na moim posłaniu. Zaczęłam poważnie się zastanawiać, czy położenie się właśnie w tym miejscu było dobrą decyzją. Kiedy chłopak odszedł, a po kolejnych dwudziestu minutach znowu podszedł, stwierdziłam, że mam dość. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam do wyjścia z plaży.

Nie wierzę w zbiegi okoliczności, dlatego gdyby ktoś powiedział mi, że w tym momencie pewien wysoki przystojniak wylegujący się na kocu z piękną kobietą podniósł głowę i dojrzał moją sylwetkę w tłumie ludzi – nie uwierzyłabym. I zupełnie nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie popatrzył na leżącą kobietę, a następnie małą, uroczą dziewczynkę bawiącą się na brzegu morza i nie zrezygnował z podniesienia się z koca i sprawdzenia, czy to faktycznie ja. Pewnie uciekłabym, w końcu ostatnio byłam mistrzynią w tej dziedzinie. Skąd mogłam wtedy wiedzieć o tym, że ktoś mnie obserwuje?

~~~

Łukasz miał cholerne przeczucie. Kiedy spojrzał w kierunku lądu, mignęła mu JEJ postać. Była jego obsesją i postanowił za wszelką cenę sprawdzić, czy to jego wzrok płata mu figle, czy faktycznie powinien zacząć wierzyć w przypadki. Bo podobnie jak Natalia, nie wierzył. Jego wzrok padł na kobietę leżącą obok niego, na jego piękną, byłą żonę i poczuł jeszcze większą chęć gonienia tamtej kobiety. Zaraz potem dostrzegł Oliwię, bawiącą się w piasku, szczęśliwą, tak jak kiedyć i zreflektował się, pozostając na swoim miejscu.
To Natalia uciekła. Choć decyzję podjęła za ich oboje, to on nie zamierzał jej na siłę zmieniać. Mimo że cierpiał jak nigdy dotąd. Nie będzie walczył o szczęście, skoro ona go nie chce. Już nie.

Poczuł rozdzierającą serce pustkę, a jego głowę zaatakowały wspomnienia wspólnie spędzonych chwil. I gdy siedział tak na plaży, pośród krzyku mew, uświadomił sobie, że choć tych chwil nie było zbyt dużo, to jednak Natalia była dla niego kimś wyjątkowym. I zorientował się jeszcze, że pomimo młodego wieku jest zaskakująco dojrzała. Podjęła poważną decyzję, by ratować jego i tak już rozpieprzone małżeństwo. On sam wiedział, że nie ma już co ratować, ale z jej punktu widzenia wszystko pewnie wyglądało zupełnie inaczej. Ona widziała przede wszystkim Oliwię. Bał się, że jego córka nieświadomie, albo też świadomie zmarnowała jego szansę na prawdziwy związek. Sam już nie wiedział, co o tym sądzić.
- Gdzie idziesz? – usłyszał po tym, jak energicznie podniósł się z koca.
- Po piwo – odpowiedział oschle, bo nie musiał chwilowo udawać sympatii do byłej żony, Oliwia była daleko.
- Weź mi też – Kaśka uśmiechnęła się do niego, na co nie zareagował wcale.

- Przyniosę, a potem cię nim obleję – mruknął do siebie, kiedy oddalił się na bezpieczną odległość od tej harpi.
W drodze powrotnej, kiedy ostrożnie stąpał po piasku, żeby nie wylać żadnego z dwóch trzymanych w rękach kubków, po prostu wiedział, że coś jest nie tak. Nie musiał nawet patrzeć na ex małżonkę Czuł całym sobą, że wydarzyło się coś złego, a rozpacz malująca się na twarzy kobiety tylko utwierdziła go w tym przekonaniu.

Ten przepiękny szablon podziwiacie dzięki geniuszowi Kill, której z tego  miejsca pragnę bardzo serdecznie podziękować. :) 
I w związku z szablonem mam pytanie - czy u Was jest on spójny, czy nagłówek "rozłazi się" z tłem? 

8/19/2012

6. Just tonight



Here we are and I can't think from all the pills right
Start the car and take me home
Here we are and you're too drunk to hear a word I say
Start the car and take me home

- Zabierz mnie stąd Mietek, błagam. – bełkotałam niewyraźnie w stronę kolegi, z którym to wyruszyłam tego wieczoru na kolejną z objazdowych imprez. Skąd miał wiedzieć, że akurat tego domu wolałam unikać jak ognia? Widać Kadziewicz uwielbiał imprezować, skoro po raz kolejny zawitała do niego tak pokaźna imprezowa ekipa. W momencie, kiedy wychodziliśmy z Enklawy po to, by zmienić lokal musiałam być tak pijana, że nie skojarzyłam, do czyjego domu wchodzę, a co najważniejsze – kogo mogę w nim spotkać. Dopiero kiedy poczułam jak ktoś wylał na mnie jakąś ciecz ze szklanki i wymamrotał „sorry”, otrzeźwiałam na tyle, żeby ogarnąć, gdzie tak właściwie się znajduję.

Mietek nie wiedział. Nie mówiłam mu, bo nie czułam takiej potrzeby. Nasze relacje ograniczały się do kilku telefonów na tydzień i spędzanych wspólnie weekendów. Wspólnie, to słowo umowne, ponieważ właściwie tylko wchodziliśmy na imprezę razem, a potem razem z niej wychodziliśmy. Wszystko, co się działo w międzyczasie, to była nasza indywidualna sprawa.

- Już chcesz iść? Przecież biba dopiero się rozkręca! O zobacz, nawet gospodarz przyszedł nas powitać! – wykrzyknął z pijackim entuzjazmem, co tylko pogorszyło i tak już beznadziejną sytuację, bo Kadziewicz, który właśnie wszedł do salonu na nas spojrzał.

- Kurwa – wymruczałam i przeczesałam palcami grzywkę tak, by opadała mi na twarz. Liczyłam na to, że mnie jakimś cudem nie zauważy.

- No Natka, przywitaj się z Łukaszem! – dodał jeszcze mój towarzysz a ja modliłam się, by to był tylko jakiś chory sen i żeby zaraz okazało się, że jednak leżę w moim łóżku i to wszystko jak szybko się zaczęło, tak szybko się skończy. – To ja was zostawiam!

- Cześć, Natalio. – Nic z tego. Usłyszałam jego głos. I choć śnił mi się milion razy, to jednak potrafiłam rozróżnić, kiedy był prawdziwy i w dodatku tuż przy moim uchu.
Spojrzałam w górę, bo wyraźnie dominował nad widzianym przeze mnie krajobrazem. Z poziomu kanapy, na której siedziałam zamroczona alkoholem, faktycznie wyglądał niebotycznie.

- Cześć – odburknęłam i powróciłam do kontemplacji odprysków lakieru na moich paznokciach.

- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać? Że to wszystko wyszło nie tak, jak powinno? Dlaczego się do mnie nie odzywasz? – chyba był smutny, bo przez jego głos przebijała się jakaś cholerna melancholia, której nawet nie potrafię opisać.
- Tak dużo pytań i żadnych odpowiedzi, prawda? – wcale nie próbowałam być miła. – Nie będę z tobą teraz rozmawiać, bo jestem zbyt pijana i mogłoby się to dla nas obojga źle skończyć.
- Nie zawsze jesteś pijana, a jakoś do tej pory nie mogłem nawet poprosić o rozmowę, bo unikałaś mnie jak ognia. To trochę nie w porządku, nie sądzisz? Wydaje mi się, że jednak coś nas łączyło i chociażby z racji tego powinienem mieć szansę dowiedzieć się, dlaczego tak naprawdę mnie olewasz. – nie patrzyłam mu w oczy, bo tego prawdopodobnie bym nie przeżyła. Samo słuchanie jak mówi to wszystko z typowym dla niego spokojem prowokowało mnie do płaczu.

- Naprawdę chcesz wiedzieć, czemu cię unikam? Czemu nie odbieram telefonu, kiedy dzwonisz tysięczny raz, czemu nie wychodzę z domu i nikogo do niego nie wpuszczam? Czy to dla ciebie takie istotne, żeby usłyszeć, że nie chcę się wpieprzać w twoje poukładane życie, w którym masz córkę, byłą żonę, do której powinieneś coś czuć po to, żeby twoja córka była szczęśliwa? Cy uważasz, że jestem zimną suką bez serca, która nie widzi rozpaczliwego wołania dziecka, które prosi, by nie zabierać mu ojca? Nie Łukasz, ja nie będę tą złą i nie pozwolę, żeby Twoja córka uważała mnie za swojego najgorszego wroga. Wolę się usunąć, bo to po prostu nie ma sensu. Parę chwil przyjemności nie jest w stanie zrekompensować bólu, jaki będzie czuło twoje dziecko. Nie mam siły z nią walczyć o twoje uczucia, bo już na początku odpadam.

Nie wiem, czy to alkohol rozwiązał mi język i wyniósł mnie na szczyty elokwencji, czy to moje serce nie wytrzymało rozrywającego je bólu tęsknoty, ale nareszcie wyraziłam swoje uczucia. I poczułam się lżejsza o jakieś dwie tony.
Spojrzałam prosto w oczy mojego rozmówcy, który stał przede mną bez ruchu i chyba analizował moje słowa, bo wyglądał na skupionego.

- Natalio. – w końcu doszedł do siebie i się odezwał tym swoim karcącym głosem – Czy naprawdę jesteś aż tak naiwna i wierzysz, że chcę źle dla mojej córki? Czy nie zauważyłaś jeszcze, że potrzebuję kobiety, która będzie dla mnie partnerem? Gdyby jeszcze to do ciebie nie docierało, to właśnie ty jesteś tą kobietą i naprawdę jestem gotów, by zrobić dla ciebie miejsce w moim sercu i w moim domu również. Zrozum to wreszcie!


Just tonight I will stay
And we'll throw it all away
When the light hits your eyes
It's telling me I'm right
And if I, I am through
And it's all because of you
Just tonight

Nie zrozumiałam. Przesiedziałam z nim dwie godziny, w ciągu których impreza nabrała tempa, a po których Łukasz się zdenerował i wyprosił towarzystwo z domu. Ja zostałam razem z nim. I kiedy kładliśmy się do łóżka po to, by wspólnie zasnąć i czerpać przyjemność z wzajemnej bliskości, w mojej głowie nadal kołatały się jego słowa „i naprawdę jestem gotów, by zrobić dla ciebie miejsce w moim sercu i w moim domu również”. A serce podpowiadało „jest gotów, by odstąpić ci miejsce po swojej byłej żonie”.

Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że czyjaś była żona będzie dla mnie problemem, wyśmiałabym go, bo doskonale wiedziałam, że moja pewność siebie i nutka egoizmu wykluczała dbałość o czyjeś dobro. Tym bardziej o dobro osoby, która była przede mną. Ale teraz, mając w pamięci oczy Oliwii, która wygłaszała swoją mowę przeciwko mnie, wiedziałam, że ona nie żartowała. I bałam się tego, co by mnie mogło czekać, gdybym się nie poddała.

- Dobranoc, Łukasz – wyszeptałam całując go w czoło i wtulając się w jego rozgrzane ciało.
- Dobranoc, Natalko. – odpowiedział, gwałtownie całując mnie w usta.

I gdyby wiedział, jakie są moje plany, pewnie nie zasnąłby tej nocy.

5. Zombie



Blow the smoke right off the tube
Kiss my gentle burning bruise
I'm lost in time
And to all the people left behind
You are walking dumb and blind, blind


Film, który wybraliśmy, okazał się być totalną klapą. Siedzieliśmy wciśnięci w niewygodne kinowe fotele a nasze dłonie co jakiś czas spotykały się we wspólnym kubełku popcornu. Całkiem przypadkowy dotyk Łukasza mi nie przeszkadzał, podobnie jak fakt, że nasze spojrzenia krzyżowały się w najdurniejszych momentach filmu i wtedy zgodnie patrzyliśmy na siebie z powątpiewaniem, jakby chcąc siebie nawzajem zapytać, co autor miał na myśli.

Postanowiłam sobie, że będę zachowywać się dojrzale. Faktycznie, może moja reakcja na podchody Kadziewicza, by dowiedzieć się ile mam lat była infantylna, sama to dostrzegłam. Tłumaczyć się mogę jedynie wrodzonym uporem, oraz tym, że bałam się, że po odkryciu prawdy po prostu mnie zostawi. Czy dwanaście lat różnicy to dużo? Zależy z której strony na to spojrzeć.

Kiedy siedzimy na puszystym dywanie rozłożonym na podłodze w moim salonie i pijemy wódkę z pamiątkowych kieliszków, które przywiozłam z Zakopanego, różnica wieku wydaje się nie istnieć. W piciu wódki dorównuję Kadziewiczowi, zachowując się jak stary alkoholik, za to on z sekundy na sekundę coraz bardziej dziecinnieje. To chyba kwestia wypitej ilości trunku. Rozmawiamy o totalnych pierdołach i całkiem nieźle nam idzie dotrzymywanie niemej obietnicy, że dzisiaj nie rzucimy się na siebie jak przy pierwszej lepszej okazji. Moja decyzja zapadła, kiedy wychodziliśmy z kina, a Łukasz chyba czyta mi w myślach.
Chwilę potem już wiem, dlaczego miał opory przed zbliżeniem. Nagle stał się śmiertelnie poważny.
- Zależy mi na tobie, cholernie. Mam do ciebie słabość i jeszcze nie jestem pewien, co do ciebie czuję, ale wiem, że to coś poważnego. Czy twoim zdaniem moglibyśmy spróbować być ze sobą, cieszyć się wspólnie życiem? – Łukasz wsparł się na rękach, przysunął do mnie i zbliżył swoją twarz do mojej.

Powinnam spanikować, wiem. To byłoby takie w moim stylu. Nie robię tego jednak, bo nagle wiem, jaka jest prawidłowa odpowiedź na tą deklarację. Liczy się przede wszystkim szczerość, a ja nie potrafię okłamywać człowieka, który niespodziewanie znaczy dla mnie tak wiele. Czuję dziwny spokój i po chwili namysłu odpowiadam:

- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem, ale chciałabym mieć cię w swoim życiu.

I kiedy uśmiecha się szeroko i chwyta moją twarz w swoje ręce i obdarowuje mnie słodkimi pocałunkami, wiem, że odpowiedź była w stu procentach odpowiednia.


~~~


- Cześć mamo, co u ciebie słychać? – pytam, kiedy w końcu raczyła odebrać telefon.
- Ojciec ma okres, bo go boli ręka i nie może chodzić na polowania, więc nie jest zbyt wesoło. A co u ciebie? Może byś przyszła odwiedzić kiedyś rodziców? Tak dawno cię nie było!
- Ostatnio mam mnóstwo zajęć, dlatego nie bardzo mam czas na wychodzenie gdziekolwiek… - urywam i waham się czy kontynuować wypowiedź. – Jest jeszcze coś, w sumie po to właśnie dzwonię. Poznałam kogoś i wydaje mi się, że to coś poważnego… Co o tym sądzisz?
- Bardzo się cieszę, ale po twoim ostatnim związku trochę się obawiam, a ty nie? – jest zmartwiona.
- Oczywiście, że się boję, ale wierzę, że będzie dobrze. – uśmiecham się do siebie i poprawiam kwiatki stojące w wazonie na kuchennym stole.
- Ocenię go jak go poznam, dobrze? A powiedz mi, ile on ma lat?
Przełykam ślinę, tego pytania obawiałam się najbardziej.
- Trzydzieścidwa – wypowiadam z prędkością błyskawicy i przygotowuję się psychicznie na totalną zjebkę.
- Hmmm… - wzdycha mama i po chwili namysłu dodaje – to dobrze, potrzebujesz kogoś dojrzałego. Może w końcu nauczysz się życia.

Dzięęęki mamo, myślę, a do słuchawki mówię:
- Może. No to na razie.
Czekam na odpowiedź i zaraz potem rozłączam się. W międzyczasie znalazłam się w sypialni i po zakończeniu połączenia rzucam się na łóżko, bo ta rozmowa w jakiś sposób mnie wykończyła.
~~~


Po raz kolejny stoję przed drzwiami Łukasza i naciskam przycisk, uruchamiając mechanizm dzwonka. Kadziewicz zaprosił mnie do siebie na obiad, obiecując dobre jedzenie i miłą atmosferę. „Zresztą ze mną zawsze jest miło” dodał na koniec naszej rozmowy telefonicznej, a ja zaśmiałam się w duchu, bo właśnie takiego uwielbiałam go najbardziej.
Oliwia znowu pobawiła się w oddźwiernego, cóż za słodkie z niej dziecko…
- Cześć Natalia! Czekamy na ciebie z tatą! – wykrzyczała z entuzjazmem, a ja się uśmiechnęłam i podałam jej rękę. Nigdy nie wiedziałam, jak zachowywać się w stosunku do dzieci, a ten gest wydał mi się w tym momencie najodpowiedniejszy.
- Cześć Oliwia. Mam coś dla ciebie, popatrz! – wręczyłam jej lalkę, którą kupiłam jak tylko dowiedziałam się, że będę u Łukasza na obiedzie. W końcu nie powinno się przychodzić do kogoś z pustymi rękoma. W torebce zresztą miałam wino, które było prezentem dla jej taty.
Siedzieliśmy przy stole i konsumowaliśmy drugie danie w postaci schabowego, ziemniaków i surówki, bo Łukasz przyznał mi się, że właśnie to jest jego popisowa potrawa. Ja osobiście byłam urzeczona smakiem i tym, że starał mi się zaimponować. Chociaż chyba to drugie miało wpływ na moje kubki smakowe, bo momentami kotleta żułam jak gumę.
- A ty chcesz być moją nową mamą? – przerwała ciszę panującą przy stole Oliwia. Popatrzyłam na nią zszokowana, bo zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Mała przyjęła to jako odpowiedź twierdzącą i kontynuowała swoją wypowiedź.
- Ja nie chcę mieć nowej mamy, bo moja mama jest super. I tata też nie chce, żebyś nią była, bo on tęskni za moją mamą, tylko udaje, że jesteś fajna. I on kocha mamę, wiesz?
Zmroziło mi krew w żyłach i poczułam, że z moich oczu wydostają się łzy. Wstałam pospiesznie od stołu, wymawiając się potrzebą pójścia do toalety. Łukasz siedział jak przymurowany do krzesła, bez ruchu, z rodziawionymi ustami. W końcu był w stanie zareagować, ale nie dane było mi słuchać kazania, jakie puścił swojej córce. Usłyszałam tylko pretensjonalne „Oliwia!!!”.


Nigdy nie przypuszczałam, że tak pozornie błahe słowa zdołają mnie zranić. A jednak zraniły; fakt, że zostały wypowiedziane przez taką osobę potęgował ból, powodując, że niemal czułam igiełki lodu wbijające się w moje serce. Bo czy chciałam być nową mamą dla Oliwii? Nie. Chciałam być kobietą dla Łukasza. I do tego momentu byłam gotowa przyjąć go z całym bagażem doświadczeń. A teraz już sama nie wiedziałam, czy moje starania są cokolwiek warte.

Wyszłam z tej jego ogromnej willi na deszcz, byłam tak roztrzęsiona, że ledwo udało mi się założyć buty. Naprawdę nie miałam siły walczyć z rozeźlonym Łukaszem, który przed moim wyjściem nakazał małej iść do siebie do pokoju, twierdząc, że policzy się z nią później. To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam, bo potem najzwyczajniej w świecie opuściłam dom, zamykając drzwi najciszej jak tylko się dało.
Byłam pokonana. Ja, dorosła, zostałam pokonana przez pięcioletnie dziecko, a właściwie kobietę, która razem ze mną pretendowała o tytuł tej najważniejszej. Szczerze mówiąc odpadałam już w przedbiegach i zamierzałam się pogodzić z moją własną, prywatną porażką. Bo czy był sens walczyć?

4. Light me up



Does what I'm wearing seem to shock you? Well, that's okay
'Cause what I'm thinking about you is not okay
I've got it on my mind to change my ways
But I don't think I can be anything other than me
No, I don't think I can be anything other than me


- Cześć, czuję się beznadziejnie. Możemy się spotkać? – wyszeptałam do porysowanego ekranu mojej sponiewieranej Nokii.
Faktycznie źle się czułam i zupełnie nie wiem czemu w tamtym momencie pomyślałam o Łukaszu, jako o idealnym pluszowym misiu – pocieszaczu.
- Jasne. Będę za dwie godziny, okej? Muszę jeszcze coś załatwić. Natalie? – ten głos, który sprawiał, że moje nogi niebezpiecznie uginały się w kolanach. Uwielbiałam sposób, w jaki wypowiadał moje imię, bo mimo że pozornie nie było w tym nic nadzywczajnego, ja czułam się wyróżniona i zupełnie wyjątkowa.
- Tak? – zapytałam nadal otumaniona magią jego głosu.
- Co się stało? – w jego głosie brzmiała wyraźna troska.
- Nic. Nie chcę o tym rozmawiać, dobrze?
- Okej.
Zakończyłam połączenie i udałam się do łazienki, żeby się odświeżyć. To, że moje samopoczucie nie należało do najbardziej udanych tego dnia nie znaczyło, że nie mogę dobrze wyglądać, prawda?

Do you have a light? Can you make me feel alright?
There's plenty of light to go around
Do you think it's right when you hit me to the ground?
Well, light me up when I'm down
Light me up when I'm down

Łukasz stał w drzwiach mojego mieszkania i na jego widok troche odebrało mi mowę, jak zwykle zresztą. Chyba muszę zacząć się przyzwyczajać, bo jak tak dalej pójdzie, takie obrazki będę widywała znacznie częściej.

- Tym razem przyniosłem coś mocniejszego – znowu stał w moich drzwiach, znowu trzymał w ręce butelkę. I wciąż się uśmiechał.
Na jego widok na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Wódka? Nie trzeba było… Chociaż w sumie masz rację! Czemu by się nie napić.
- Wiedziałem jak ci poprawić humor – biła od niego duma i zachowywał się trochę tak, jakby wygrał cukierka w jakimś konkursie w przedszkolu.
- Chłopcze, a ty nie masz jutro przypadkiem treningu? – zapytałam podejrzliwie.
- A kto by się tym przejmował, kiedy kobieta cierpi? Jesteś gotowa do wyjścia? Bo nie wiem, czy wiesz, ale wybieramy się do kina.
- Liczyłam raczej na jakiś seks, no ale ostatecznie może być kino… - mruknęłam do siebie. Usłyszał.
- O tym pomyślimy później. – wręczył mi butelkę, a ja udałam się do kuchni, aby włożyć ją do lodówki. Co jak co, ale wódkę pije się zimną.

Łukasz, jak na niegrzecznego chłopca przystało, był posiadaczem niegrzecznego samochodu. Kiedy zobaczyłam czarnego sportowego Seata Leona Cupra R, oczy niemal wyszły mi z orbit. Prawie klęknęłam przy aucie i podziwiałam jego błyszczące swoim własnym blaskiem felgi.
- Łukaaaaaasz – odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego robiąc maślane oczy. – Czy to ja mogę nas zawieźć do tego kina? Błagaaam!
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jakby całe przedstawienie z celebrowaniem faktu, że posiada akurat taki samochód, uszło jego uwadze.
- Ale mówisz poważnie?
- Jasne, że poważnie! To jest mój wyśniony samochód, spełnienie moich najskrytszych marzeń!!!
- Dobra, wsiadaj. – rzucił kluczyki od auta w moim kierunku, a ja rzuciłam się na nie, żeby przypadkiem nie upadły na ziemię.
- Zwariowałeś?! Nie rzuca się takiego skarbu, ot tak! – myślałam, że go walnę, bo tak bardzo nie szanował takiego cuda, które posiadał, na co ja nie miałam szans.

Przyznaję, musiałam wyglądać komicznie, ubrana w czerwoną sukienkę przed kolano, czarne wysokie platformy i skórzaną kurtkę, wsiadająca do auta takiego jak to, przeznaczonego typowo do sportowej jazdy. Postanowiłam jednak, że stereotypy należy przełamywać i to, że jestem kobietą, w dodatku seksownie ubraną, nie może przeszkodzić mi w realizowaniu swojej pasji.

Siedzieliśmy obydwoje w kubełkowych fotelach i byłam tak ucieszona, że szczerzyłam się jak mysz do sera.
- Właściwie… Skoro to twój wymarzony samochód, to dlaczego go po prostu nie kupisz? – zapytał Kadziu spoglądając na mnie niepewnie.
W tym momencie roześmiałam się perliście.
- Gotowy?
I nie czekając na jego reakcję ruszyłam z piskiem opon sprzed mojego bloku.

- Teraz już wiesz, dlaczego? – zaparkowałam właśnie na podziemnym parkingu w galerii handlowej i dopiero teraz spojrzałam na mojego towarzysza, bo wcześniej byłam maksymalnie skupiona na jeździe. Łukasz wyglądał, jakby zobaczył śmierć. – No co jest Łukaszku?
- O Boże. To było… Matko z ojcem. Muszę złapać oddech. – nigdy w życiu nie widziałam nikogo w takim stanie, w jakim znajdował się teraz Kadziewicz. Wszyscy przeżywali jazdy ze mną jak jazdę na Roller Coasterze, owszem, ale na pewno nie w aż takim stopniu. Może dlatego, że na co dzień jeździłam troszkę skromniejszym autem?
- No dobra, przyznam ci się. Ale to tajemnica i w dodatku trochę wstydliwa, więc nie mów nikomu. – spojrzałam mu w oczy, aby podkreślić wagę moich słów – Rodzice wiedzą, w jakim stylu jeżdżę i najzwyczajniej w świecie nie pozwalają mi kupić takiego auta.
- Z jednej strony po tym co przed chwilą przeżyłem popieram ich z całego serca, ale z drugiej? Rodzice zabraniają ci czegoś robić? Dziewczyno, ile ty masz lat?!
- Oni się po prostu o mnie troszczą! I bardzo mnie kochają, wiesz? – uśmiechnęłam sie zaczepnie, a on wpatrywał się we mnie tymi swoimi magicznymi oczami.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie – ile masz lat?
- Kobiet się o wiek nie pyta! – wypaliłam z udawanym oburzeniem. – Zresztą - a czy to ważne?
- Jasne, że ważne, a jeszcze nie mieliśmy o tym okazji porozmawiać. – chyba był trochę zły, że mu nie chcę powiedzieć, ale co z tego, skoro ja byłam uparta?
Nadal siedzieliśmy w samochodzie. Postanowiłam, że trzeba to zmienić.
- No chodź, idziemy do kina, zapomniałeś już? – nie dałam mu czasu na odpowiedź, tylko zgrabnie wysiadłam z auta.
- Jeszcze do tego wrócimy. – powiedział ponad dachem samochodu, który zaraz potem zamknęłam, a kiedy Łukasz zrównał się ze mną, oddałam mu kluczyki.
- Dziękuję za przejażdżkę.

Przy kasach dziwnym trafem nie było kolejki i kiedy podeszliśmy do jednego stanowiska, żeby zakupić bilety, kasjerka grzecznie zapytała:
- A może posiadają państwo legitymacje studenckie, mamy fajną promocję dla studentów. – uśmiechnęła się słodko i miałam ochotę jej wydrapać oczy, bo jej uśmiech skierowany był do Łukasza.
- Jasne – odpowiedziałam niewiele myśląc i wyciągnęłam z torebki portfel, a potem legitymację i pokazałam ją kasjerce.
Łukasz zapłacił za bilety, wręczył mi je i poszedł kupować popcorn i colę. Wracał z zamyślonym wzorkiem, a kiedy dotarł w końcu do kanapy, na której zasiadłam zaczął do mnie mówić.
- Dwie naklejki. Czeka cię trzeci semestr, bo są wakacje. Co oznacza tylko jedno: masz dziewiętnaście lat. – wyglądał na trochę załamanego.
- O czym ty mówisz? Podglądałeś moją legitymację! Wiesz co, Łukasz? Zawiodłam się na tobie. – strzeliłam focha jak stąd do Afryki. – Poza tym mam skończone dwadzieścia lat, urodziłam się w maju.
Spojrzałam na niego ostatni raz, wstałam z kanapy i zwyczajnie wzięłam i wyszłam. Wydaje mi się, że go trochę sparaliżowało, bo nawet za mną nie zawołał. To nawet lepiej. Skoro nie może się pogodzić z moim wiekiem, to będzie lepiej, jeśli dam mu spokój teraz.
Nie przewidziałam faktu, że mój ubiór trochę nie wkomponowywał się w masę pasażerów podróżujących komunikacją miejską i stojąc na przystanku wyglądałam nieco dziwnie. A co mi tam, co ja się będę przejmować.
Nie sądziłam, że jestem ubrana do tego stopnia nieodpowiednio, że ktoś będzie chciał mnie podrywać na jakieś macanki. Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i błyskawicznie odwróciłam się do kolesia, z gotową wiązanką bynajmniej nie pochwalną.
I zamarłam. Przede mną stał Łukasz z bukietem kwiatów, wiadrem popcornu i colą.
- Przepraszam. Miałem sprawić, że poczujesz się lepiej, a tylko pogorszyłem twój nastrój… Wybaczysz mi? – i wyciągnął w moją stronę bukiet pięknych różowych tulipanów.
- Pomyślę nad tym. – orzekłam i wzięłam w swoje ręce kwiatki.
- A czy mogłabyś, Natalko, pomyśleć o tym już wtedy, kiedy będziemy w kinie? – uśmiechnął się błagalnie i odpadłam.
- Jasne. – powiedziałam, nadal obrażonym tonem, ale wiedziałam, że już się nie gniewam. Łukasz nie musiał o tym wiedzieć, bo nie należy ujawniać swoich wszystkich słabych stron. A moją słabą stroną była reakcja na jego uśmiech.
- Musimy się pospieszyć, bo zaraz pewnie skończą się reklamy, a chyba nie chcemy przegapić początku filmu?
Pokiwałam głową, a Łukasz złapał mnie za rękę i śmiejąc się, popędziliśmy w stronę kina. Za nami tworzyła się ścieżka z popcornu, a ja dzierżyłam w jednej dłoni piękny bukiet moich ulubionych kwiatów, a w drugiej rękę człowieka, który sprawił, że moje życie nabrało barw.