Blow the smoke right off the tube
Kiss my gentle burning bruise
I'm lost in time
And to all the people left behind
You are walking dumb and blind, blind
Film,
który wybraliśmy, okazał się być totalną klapą. Siedzieliśmy wciśnięci w
niewygodne kinowe fotele a nasze dłonie co jakiś czas spotykały się we wspólnym
kubełku popcornu. Całkiem przypadkowy dotyk Łukasza mi nie przeszkadzał,
podobnie jak fakt, że nasze spojrzenia krzyżowały się w najdurniejszych
momentach filmu i wtedy zgodnie patrzyliśmy na siebie z powątpiewaniem, jakby
chcąc siebie nawzajem zapytać, co autor miał na myśli.
Postanowiłam
sobie, że będę zachowywać się dojrzale. Faktycznie, może moja reakcja na
podchody Kadziewicza, by dowiedzieć się ile mam lat była infantylna, sama to
dostrzegłam. Tłumaczyć się mogę jedynie wrodzonym uporem, oraz tym, że bałam
się, że po odkryciu prawdy po prostu mnie zostawi. Czy dwanaście lat różnicy to
dużo? Zależy z której strony na to spojrzeć.
Kiedy
siedzimy na puszystym dywanie rozłożonym na podłodze w moim salonie i pijemy
wódkę z pamiątkowych kieliszków, które przywiozłam z Zakopanego, różnica wieku
wydaje się nie istnieć. W piciu wódki dorównuję Kadziewiczowi, zachowując się
jak stary alkoholik, za to on z sekundy na sekundę coraz bardziej dziecinnieje.
To chyba kwestia wypitej ilości trunku. Rozmawiamy o totalnych pierdołach i
całkiem nieźle nam idzie dotrzymywanie niemej obietnicy, że dzisiaj nie rzucimy
się na siebie jak przy pierwszej lepszej okazji. Moja decyzja zapadła, kiedy
wychodziliśmy z kina, a Łukasz chyba czyta mi w myślach.
Chwilę
potem już wiem, dlaczego miał opory przed zbliżeniem. Nagle stał się
śmiertelnie poważny.
-
Zależy mi na tobie, cholernie. Mam do ciebie słabość i jeszcze nie jestem
pewien, co do ciebie czuję, ale wiem, że to coś poważnego. Czy twoim zdaniem
moglibyśmy spróbować być ze sobą, cieszyć się wspólnie życiem? – Łukasz wsparł
się na rękach, przysunął do mnie i zbliżył swoją twarz do mojej.
Powinnam
spanikować, wiem. To byłoby takie w moim stylu. Nie robię tego jednak, bo nagle
wiem, jaka jest prawidłowa odpowiedź na tą deklarację. Liczy się przede
wszystkim szczerość, a ja nie potrafię okłamywać człowieka, który
niespodziewanie znaczy dla mnie tak wiele. Czuję dziwny spokój i po chwili
namysłu odpowiadam:
-
Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem, ale chciałabym mieć cię w
swoim życiu.
I
kiedy uśmiecha się szeroko i chwyta moją twarz w swoje ręce i obdarowuje mnie
słodkimi pocałunkami, wiem, że odpowiedź była w stu procentach odpowiednia.
~~~
-
Cześć mamo, co u ciebie słychać? – pytam, kiedy w końcu raczyła odebrać
telefon.
-
Ojciec ma okres, bo go boli ręka i nie może chodzić na polowania, więc nie jest
zbyt wesoło. A co u ciebie? Może byś przyszła odwiedzić kiedyś rodziców? Tak
dawno cię nie było!
-
Ostatnio mam mnóstwo zajęć, dlatego nie bardzo mam czas na wychodzenie
gdziekolwiek… - urywam i waham się czy kontynuować wypowiedź. – Jest jeszcze
coś, w sumie po to właśnie dzwonię. Poznałam kogoś i wydaje mi się, że to coś
poważnego… Co o tym sądzisz?
-
Bardzo się cieszę, ale po twoim ostatnim związku trochę się obawiam, a ty nie?
– jest zmartwiona.
-
Oczywiście, że się boję, ale wierzę, że będzie dobrze. – uśmiecham się do
siebie i poprawiam kwiatki stojące w wazonie na kuchennym stole.
-
Ocenię go jak go poznam, dobrze? A powiedz mi, ile on ma lat?
Przełykam
ślinę, tego pytania obawiałam się najbardziej.
-
Trzydzieścidwa – wypowiadam z prędkością błyskawicy i przygotowuję się
psychicznie na totalną zjebkę.
-
Hmmm… - wzdycha mama i po chwili namysłu dodaje – to dobrze, potrzebujesz kogoś
dojrzałego. Może w końcu nauczysz się życia.
Dzięęęki
mamo, myślę, a do słuchawki mówię:
-
Może. No to na razie.
Czekam
na odpowiedź i zaraz potem rozłączam się. W międzyczasie znalazłam się w
sypialni i po zakończeniu połączenia rzucam się na łóżko, bo ta rozmowa w jakiś
sposób mnie wykończyła.
~~~
Po
raz kolejny stoję przed drzwiami Łukasza i naciskam przycisk, uruchamiając
mechanizm dzwonka. Kadziewicz zaprosił mnie do siebie na obiad, obiecując dobre
jedzenie i miłą atmosferę. „Zresztą ze mną zawsze jest miło” dodał na koniec
naszej rozmowy telefonicznej, a ja zaśmiałam się w duchu, bo właśnie takiego
uwielbiałam go najbardziej.
Oliwia
znowu pobawiła się w oddźwiernego, cóż za słodkie z niej dziecko…
-
Cześć Natalia! Czekamy na ciebie z tatą! – wykrzyczała z entuzjazmem, a ja się
uśmiechnęłam i podałam jej rękę. Nigdy nie wiedziałam, jak zachowywać się w
stosunku do dzieci, a ten gest wydał mi się w tym momencie najodpowiedniejszy.
-
Cześć Oliwia. Mam coś dla ciebie, popatrz! – wręczyłam jej lalkę, którą kupiłam
jak tylko dowiedziałam się, że będę u Łukasza na obiedzie. W końcu nie powinno
się przychodzić do kogoś z pustymi rękoma. W torebce zresztą miałam wino, które
było prezentem dla jej taty.
Siedzieliśmy
przy stole i konsumowaliśmy drugie danie w postaci schabowego, ziemniaków i
surówki, bo Łukasz przyznał mi się, że właśnie to jest jego popisowa potrawa.
Ja osobiście byłam urzeczona smakiem i tym, że starał mi się zaimponować. Chociaż
chyba to drugie miało wpływ na moje kubki smakowe, bo momentami kotleta żułam
jak gumę.
-
A ty chcesz być moją nową mamą? – przerwała ciszę panującą przy stole Oliwia.
Popatrzyłam na nią zszokowana, bo zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Mała przyjęła
to jako odpowiedź twierdzącą i kontynuowała swoją wypowiedź.
-
Ja nie chcę mieć nowej mamy, bo moja mama jest super. I tata też nie chce,
żebyś nią była, bo on tęskni za moją mamą, tylko udaje, że jesteś fajna. I on
kocha mamę, wiesz?
Zmroziło
mi krew w żyłach i poczułam, że z moich oczu wydostają się łzy. Wstałam
pospiesznie od stołu, wymawiając się potrzebą pójścia do toalety. Łukasz
siedział jak przymurowany do krzesła, bez ruchu, z rodziawionymi ustami. W
końcu był w stanie zareagować, ale nie dane było mi słuchać kazania, jakie
puścił swojej córce. Usłyszałam tylko pretensjonalne „Oliwia!!!”.
Nigdy
nie przypuszczałam, że tak pozornie błahe słowa zdołają mnie zranić. A jednak
zraniły; fakt, że zostały wypowiedziane przez taką osobę potęgował ból,
powodując, że niemal czułam igiełki lodu wbijające się w moje serce. Bo czy
chciałam być nową mamą dla Oliwii? Nie. Chciałam być kobietą dla Łukasza. I do
tego momentu byłam gotowa przyjąć go z całym bagażem doświadczeń. A teraz już
sama nie wiedziałam, czy moje starania są cokolwiek warte.
Wyszłam
z tej jego ogromnej willi na deszcz, byłam tak roztrzęsiona, że ledwo udało mi
się założyć buty. Naprawdę nie miałam siły walczyć z rozeźlonym Łukaszem, który
przed moim wyjściem nakazał małej iść do siebie do pokoju, twierdząc, że
policzy się z nią później. To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam, bo potem najzwyczajniej
w świecie opuściłam dom, zamykając drzwi najciszej jak tylko się dało.
Byłam
pokonana. Ja, dorosła, zostałam pokonana przez pięcioletnie dziecko, a
właściwie kobietę, która razem ze mną pretendowała o tytuł tej najważniejszej.
Szczerze mówiąc odpadałam już w przedbiegach i zamierzałam się pogodzić z moją
własną, prywatną porażką. Bo czy był sens walczyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz