8/19/2012

5. Zombie



Blow the smoke right off the tube
Kiss my gentle burning bruise
I'm lost in time
And to all the people left behind
You are walking dumb and blind, blind


Film, który wybraliśmy, okazał się być totalną klapą. Siedzieliśmy wciśnięci w niewygodne kinowe fotele a nasze dłonie co jakiś czas spotykały się we wspólnym kubełku popcornu. Całkiem przypadkowy dotyk Łukasza mi nie przeszkadzał, podobnie jak fakt, że nasze spojrzenia krzyżowały się w najdurniejszych momentach filmu i wtedy zgodnie patrzyliśmy na siebie z powątpiewaniem, jakby chcąc siebie nawzajem zapytać, co autor miał na myśli.

Postanowiłam sobie, że będę zachowywać się dojrzale. Faktycznie, może moja reakcja na podchody Kadziewicza, by dowiedzieć się ile mam lat była infantylna, sama to dostrzegłam. Tłumaczyć się mogę jedynie wrodzonym uporem, oraz tym, że bałam się, że po odkryciu prawdy po prostu mnie zostawi. Czy dwanaście lat różnicy to dużo? Zależy z której strony na to spojrzeć.

Kiedy siedzimy na puszystym dywanie rozłożonym na podłodze w moim salonie i pijemy wódkę z pamiątkowych kieliszków, które przywiozłam z Zakopanego, różnica wieku wydaje się nie istnieć. W piciu wódki dorównuję Kadziewiczowi, zachowując się jak stary alkoholik, za to on z sekundy na sekundę coraz bardziej dziecinnieje. To chyba kwestia wypitej ilości trunku. Rozmawiamy o totalnych pierdołach i całkiem nieźle nam idzie dotrzymywanie niemej obietnicy, że dzisiaj nie rzucimy się na siebie jak przy pierwszej lepszej okazji. Moja decyzja zapadła, kiedy wychodziliśmy z kina, a Łukasz chyba czyta mi w myślach.
Chwilę potem już wiem, dlaczego miał opory przed zbliżeniem. Nagle stał się śmiertelnie poważny.
- Zależy mi na tobie, cholernie. Mam do ciebie słabość i jeszcze nie jestem pewien, co do ciebie czuję, ale wiem, że to coś poważnego. Czy twoim zdaniem moglibyśmy spróbować być ze sobą, cieszyć się wspólnie życiem? – Łukasz wsparł się na rękach, przysunął do mnie i zbliżył swoją twarz do mojej.

Powinnam spanikować, wiem. To byłoby takie w moim stylu. Nie robię tego jednak, bo nagle wiem, jaka jest prawidłowa odpowiedź na tą deklarację. Liczy się przede wszystkim szczerość, a ja nie potrafię okłamywać człowieka, który niespodziewanie znaczy dla mnie tak wiele. Czuję dziwny spokój i po chwili namysłu odpowiadam:

- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem, ale chciałabym mieć cię w swoim życiu.

I kiedy uśmiecha się szeroko i chwyta moją twarz w swoje ręce i obdarowuje mnie słodkimi pocałunkami, wiem, że odpowiedź była w stu procentach odpowiednia.


~~~


- Cześć mamo, co u ciebie słychać? – pytam, kiedy w końcu raczyła odebrać telefon.
- Ojciec ma okres, bo go boli ręka i nie może chodzić na polowania, więc nie jest zbyt wesoło. A co u ciebie? Może byś przyszła odwiedzić kiedyś rodziców? Tak dawno cię nie było!
- Ostatnio mam mnóstwo zajęć, dlatego nie bardzo mam czas na wychodzenie gdziekolwiek… - urywam i waham się czy kontynuować wypowiedź. – Jest jeszcze coś, w sumie po to właśnie dzwonię. Poznałam kogoś i wydaje mi się, że to coś poważnego… Co o tym sądzisz?
- Bardzo się cieszę, ale po twoim ostatnim związku trochę się obawiam, a ty nie? – jest zmartwiona.
- Oczywiście, że się boję, ale wierzę, że będzie dobrze. – uśmiecham się do siebie i poprawiam kwiatki stojące w wazonie na kuchennym stole.
- Ocenię go jak go poznam, dobrze? A powiedz mi, ile on ma lat?
Przełykam ślinę, tego pytania obawiałam się najbardziej.
- Trzydzieścidwa – wypowiadam z prędkością błyskawicy i przygotowuję się psychicznie na totalną zjebkę.
- Hmmm… - wzdycha mama i po chwili namysłu dodaje – to dobrze, potrzebujesz kogoś dojrzałego. Może w końcu nauczysz się życia.

Dzięęęki mamo, myślę, a do słuchawki mówię:
- Może. No to na razie.
Czekam na odpowiedź i zaraz potem rozłączam się. W międzyczasie znalazłam się w sypialni i po zakończeniu połączenia rzucam się na łóżko, bo ta rozmowa w jakiś sposób mnie wykończyła.
~~~


Po raz kolejny stoję przed drzwiami Łukasza i naciskam przycisk, uruchamiając mechanizm dzwonka. Kadziewicz zaprosił mnie do siebie na obiad, obiecując dobre jedzenie i miłą atmosferę. „Zresztą ze mną zawsze jest miło” dodał na koniec naszej rozmowy telefonicznej, a ja zaśmiałam się w duchu, bo właśnie takiego uwielbiałam go najbardziej.
Oliwia znowu pobawiła się w oddźwiernego, cóż za słodkie z niej dziecko…
- Cześć Natalia! Czekamy na ciebie z tatą! – wykrzyczała z entuzjazmem, a ja się uśmiechnęłam i podałam jej rękę. Nigdy nie wiedziałam, jak zachowywać się w stosunku do dzieci, a ten gest wydał mi się w tym momencie najodpowiedniejszy.
- Cześć Oliwia. Mam coś dla ciebie, popatrz! – wręczyłam jej lalkę, którą kupiłam jak tylko dowiedziałam się, że będę u Łukasza na obiedzie. W końcu nie powinno się przychodzić do kogoś z pustymi rękoma. W torebce zresztą miałam wino, które było prezentem dla jej taty.
Siedzieliśmy przy stole i konsumowaliśmy drugie danie w postaci schabowego, ziemniaków i surówki, bo Łukasz przyznał mi się, że właśnie to jest jego popisowa potrawa. Ja osobiście byłam urzeczona smakiem i tym, że starał mi się zaimponować. Chociaż chyba to drugie miało wpływ na moje kubki smakowe, bo momentami kotleta żułam jak gumę.
- A ty chcesz być moją nową mamą? – przerwała ciszę panującą przy stole Oliwia. Popatrzyłam na nią zszokowana, bo zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Mała przyjęła to jako odpowiedź twierdzącą i kontynuowała swoją wypowiedź.
- Ja nie chcę mieć nowej mamy, bo moja mama jest super. I tata też nie chce, żebyś nią była, bo on tęskni za moją mamą, tylko udaje, że jesteś fajna. I on kocha mamę, wiesz?
Zmroziło mi krew w żyłach i poczułam, że z moich oczu wydostają się łzy. Wstałam pospiesznie od stołu, wymawiając się potrzebą pójścia do toalety. Łukasz siedział jak przymurowany do krzesła, bez ruchu, z rodziawionymi ustami. W końcu był w stanie zareagować, ale nie dane było mi słuchać kazania, jakie puścił swojej córce. Usłyszałam tylko pretensjonalne „Oliwia!!!”.


Nigdy nie przypuszczałam, że tak pozornie błahe słowa zdołają mnie zranić. A jednak zraniły; fakt, że zostały wypowiedziane przez taką osobę potęgował ból, powodując, że niemal czułam igiełki lodu wbijające się w moje serce. Bo czy chciałam być nową mamą dla Oliwii? Nie. Chciałam być kobietą dla Łukasza. I do tego momentu byłam gotowa przyjąć go z całym bagażem doświadczeń. A teraz już sama nie wiedziałam, czy moje starania są cokolwiek warte.

Wyszłam z tej jego ogromnej willi na deszcz, byłam tak roztrzęsiona, że ledwo udało mi się założyć buty. Naprawdę nie miałam siły walczyć z rozeźlonym Łukaszem, który przed moim wyjściem nakazał małej iść do siebie do pokoju, twierdząc, że policzy się z nią później. To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam, bo potem najzwyczajniej w świecie opuściłam dom, zamykając drzwi najciszej jak tylko się dało.
Byłam pokonana. Ja, dorosła, zostałam pokonana przez pięcioletnie dziecko, a właściwie kobietę, która razem ze mną pretendowała o tytuł tej najważniejszej. Szczerze mówiąc odpadałam już w przedbiegach i zamierzałam się pogodzić z moją własną, prywatną porażką. Bo czy był sens walczyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz