8/19/2012

4. Light me up



Does what I'm wearing seem to shock you? Well, that's okay
'Cause what I'm thinking about you is not okay
I've got it on my mind to change my ways
But I don't think I can be anything other than me
No, I don't think I can be anything other than me


- Cześć, czuję się beznadziejnie. Możemy się spotkać? – wyszeptałam do porysowanego ekranu mojej sponiewieranej Nokii.
Faktycznie źle się czułam i zupełnie nie wiem czemu w tamtym momencie pomyślałam o Łukaszu, jako o idealnym pluszowym misiu – pocieszaczu.
- Jasne. Będę za dwie godziny, okej? Muszę jeszcze coś załatwić. Natalie? – ten głos, który sprawiał, że moje nogi niebezpiecznie uginały się w kolanach. Uwielbiałam sposób, w jaki wypowiadał moje imię, bo mimo że pozornie nie było w tym nic nadzywczajnego, ja czułam się wyróżniona i zupełnie wyjątkowa.
- Tak? – zapytałam nadal otumaniona magią jego głosu.
- Co się stało? – w jego głosie brzmiała wyraźna troska.
- Nic. Nie chcę o tym rozmawiać, dobrze?
- Okej.
Zakończyłam połączenie i udałam się do łazienki, żeby się odświeżyć. To, że moje samopoczucie nie należało do najbardziej udanych tego dnia nie znaczyło, że nie mogę dobrze wyglądać, prawda?

Do you have a light? Can you make me feel alright?
There's plenty of light to go around
Do you think it's right when you hit me to the ground?
Well, light me up when I'm down
Light me up when I'm down

Łukasz stał w drzwiach mojego mieszkania i na jego widok troche odebrało mi mowę, jak zwykle zresztą. Chyba muszę zacząć się przyzwyczajać, bo jak tak dalej pójdzie, takie obrazki będę widywała znacznie częściej.

- Tym razem przyniosłem coś mocniejszego – znowu stał w moich drzwiach, znowu trzymał w ręce butelkę. I wciąż się uśmiechał.
Na jego widok na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Wódka? Nie trzeba było… Chociaż w sumie masz rację! Czemu by się nie napić.
- Wiedziałem jak ci poprawić humor – biła od niego duma i zachowywał się trochę tak, jakby wygrał cukierka w jakimś konkursie w przedszkolu.
- Chłopcze, a ty nie masz jutro przypadkiem treningu? – zapytałam podejrzliwie.
- A kto by się tym przejmował, kiedy kobieta cierpi? Jesteś gotowa do wyjścia? Bo nie wiem, czy wiesz, ale wybieramy się do kina.
- Liczyłam raczej na jakiś seks, no ale ostatecznie może być kino… - mruknęłam do siebie. Usłyszał.
- O tym pomyślimy później. – wręczył mi butelkę, a ja udałam się do kuchni, aby włożyć ją do lodówki. Co jak co, ale wódkę pije się zimną.

Łukasz, jak na niegrzecznego chłopca przystało, był posiadaczem niegrzecznego samochodu. Kiedy zobaczyłam czarnego sportowego Seata Leona Cupra R, oczy niemal wyszły mi z orbit. Prawie klęknęłam przy aucie i podziwiałam jego błyszczące swoim własnym blaskiem felgi.
- Łukaaaaaasz – odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego robiąc maślane oczy. – Czy to ja mogę nas zawieźć do tego kina? Błagaaam!
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jakby całe przedstawienie z celebrowaniem faktu, że posiada akurat taki samochód, uszło jego uwadze.
- Ale mówisz poważnie?
- Jasne, że poważnie! To jest mój wyśniony samochód, spełnienie moich najskrytszych marzeń!!!
- Dobra, wsiadaj. – rzucił kluczyki od auta w moim kierunku, a ja rzuciłam się na nie, żeby przypadkiem nie upadły na ziemię.
- Zwariowałeś?! Nie rzuca się takiego skarbu, ot tak! – myślałam, że go walnę, bo tak bardzo nie szanował takiego cuda, które posiadał, na co ja nie miałam szans.

Przyznaję, musiałam wyglądać komicznie, ubrana w czerwoną sukienkę przed kolano, czarne wysokie platformy i skórzaną kurtkę, wsiadająca do auta takiego jak to, przeznaczonego typowo do sportowej jazdy. Postanowiłam jednak, że stereotypy należy przełamywać i to, że jestem kobietą, w dodatku seksownie ubraną, nie może przeszkodzić mi w realizowaniu swojej pasji.

Siedzieliśmy obydwoje w kubełkowych fotelach i byłam tak ucieszona, że szczerzyłam się jak mysz do sera.
- Właściwie… Skoro to twój wymarzony samochód, to dlaczego go po prostu nie kupisz? – zapytał Kadziu spoglądając na mnie niepewnie.
W tym momencie roześmiałam się perliście.
- Gotowy?
I nie czekając na jego reakcję ruszyłam z piskiem opon sprzed mojego bloku.

- Teraz już wiesz, dlaczego? – zaparkowałam właśnie na podziemnym parkingu w galerii handlowej i dopiero teraz spojrzałam na mojego towarzysza, bo wcześniej byłam maksymalnie skupiona na jeździe. Łukasz wyglądał, jakby zobaczył śmierć. – No co jest Łukaszku?
- O Boże. To było… Matko z ojcem. Muszę złapać oddech. – nigdy w życiu nie widziałam nikogo w takim stanie, w jakim znajdował się teraz Kadziewicz. Wszyscy przeżywali jazdy ze mną jak jazdę na Roller Coasterze, owszem, ale na pewno nie w aż takim stopniu. Może dlatego, że na co dzień jeździłam troszkę skromniejszym autem?
- No dobra, przyznam ci się. Ale to tajemnica i w dodatku trochę wstydliwa, więc nie mów nikomu. – spojrzałam mu w oczy, aby podkreślić wagę moich słów – Rodzice wiedzą, w jakim stylu jeżdżę i najzwyczajniej w świecie nie pozwalają mi kupić takiego auta.
- Z jednej strony po tym co przed chwilą przeżyłem popieram ich z całego serca, ale z drugiej? Rodzice zabraniają ci czegoś robić? Dziewczyno, ile ty masz lat?!
- Oni się po prostu o mnie troszczą! I bardzo mnie kochają, wiesz? – uśmiechnęłam sie zaczepnie, a on wpatrywał się we mnie tymi swoimi magicznymi oczami.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie – ile masz lat?
- Kobiet się o wiek nie pyta! – wypaliłam z udawanym oburzeniem. – Zresztą - a czy to ważne?
- Jasne, że ważne, a jeszcze nie mieliśmy o tym okazji porozmawiać. – chyba był trochę zły, że mu nie chcę powiedzieć, ale co z tego, skoro ja byłam uparta?
Nadal siedzieliśmy w samochodzie. Postanowiłam, że trzeba to zmienić.
- No chodź, idziemy do kina, zapomniałeś już? – nie dałam mu czasu na odpowiedź, tylko zgrabnie wysiadłam z auta.
- Jeszcze do tego wrócimy. – powiedział ponad dachem samochodu, który zaraz potem zamknęłam, a kiedy Łukasz zrównał się ze mną, oddałam mu kluczyki.
- Dziękuję za przejażdżkę.

Przy kasach dziwnym trafem nie było kolejki i kiedy podeszliśmy do jednego stanowiska, żeby zakupić bilety, kasjerka grzecznie zapytała:
- A może posiadają państwo legitymacje studenckie, mamy fajną promocję dla studentów. – uśmiechnęła się słodko i miałam ochotę jej wydrapać oczy, bo jej uśmiech skierowany był do Łukasza.
- Jasne – odpowiedziałam niewiele myśląc i wyciągnęłam z torebki portfel, a potem legitymację i pokazałam ją kasjerce.
Łukasz zapłacił za bilety, wręczył mi je i poszedł kupować popcorn i colę. Wracał z zamyślonym wzorkiem, a kiedy dotarł w końcu do kanapy, na której zasiadłam zaczął do mnie mówić.
- Dwie naklejki. Czeka cię trzeci semestr, bo są wakacje. Co oznacza tylko jedno: masz dziewiętnaście lat. – wyglądał na trochę załamanego.
- O czym ty mówisz? Podglądałeś moją legitymację! Wiesz co, Łukasz? Zawiodłam się na tobie. – strzeliłam focha jak stąd do Afryki. – Poza tym mam skończone dwadzieścia lat, urodziłam się w maju.
Spojrzałam na niego ostatni raz, wstałam z kanapy i zwyczajnie wzięłam i wyszłam. Wydaje mi się, że go trochę sparaliżowało, bo nawet za mną nie zawołał. To nawet lepiej. Skoro nie może się pogodzić z moim wiekiem, to będzie lepiej, jeśli dam mu spokój teraz.
Nie przewidziałam faktu, że mój ubiór trochę nie wkomponowywał się w masę pasażerów podróżujących komunikacją miejską i stojąc na przystanku wyglądałam nieco dziwnie. A co mi tam, co ja się będę przejmować.
Nie sądziłam, że jestem ubrana do tego stopnia nieodpowiednio, że ktoś będzie chciał mnie podrywać na jakieś macanki. Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i błyskawicznie odwróciłam się do kolesia, z gotową wiązanką bynajmniej nie pochwalną.
I zamarłam. Przede mną stał Łukasz z bukietem kwiatów, wiadrem popcornu i colą.
- Przepraszam. Miałem sprawić, że poczujesz się lepiej, a tylko pogorszyłem twój nastrój… Wybaczysz mi? – i wyciągnął w moją stronę bukiet pięknych różowych tulipanów.
- Pomyślę nad tym. – orzekłam i wzięłam w swoje ręce kwiatki.
- A czy mogłabyś, Natalko, pomyśleć o tym już wtedy, kiedy będziemy w kinie? – uśmiechnął się błagalnie i odpadłam.
- Jasne. – powiedziałam, nadal obrażonym tonem, ale wiedziałam, że już się nie gniewam. Łukasz nie musiał o tym wiedzieć, bo nie należy ujawniać swoich wszystkich słabych stron. A moją słabą stroną była reakcja na jego uśmiech.
- Musimy się pospieszyć, bo zaraz pewnie skończą się reklamy, a chyba nie chcemy przegapić początku filmu?
Pokiwałam głową, a Łukasz złapał mnie za rękę i śmiejąc się, popędziliśmy w stronę kina. Za nami tworzyła się ścieżka z popcornu, a ja dzierżyłam w jednej dłoni piękny bukiet moich ulubionych kwiatów, a w drugiej rękę człowieka, który sprawił, że moje życie nabrało barw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz