8/19/2012

2. Since you're gone



Nie wytrzymałam. Kiedy stoję przed domem, w którym dane mi było poznać ciebie, nie wiem co tu robię. W mojej głowie kłębią się wątpliwości i jest ich tyle, że wydawałoby się, że nawet mój wrodzony upór jest w tym momencie nie na miejscu. Zrobiłam głupstwo przychodząc tutaj.
Tak naprawdę to nie wiem, czy już kogoś nie masz. Czy tak wielki dom potrzebny jest samotnemu facetowi? Nie sądzę. Czy będziesz mnie pamiętał? W końcu od imprezy minęły dwa tygodnie, podczas których totalnie nie mogłam znaleźć sobie miejsca, a to wcale nie pomagało zaaklimatyzować się mi w nowym mieszkaniu. Chociaż z drugiej strony większą część imprezy spędziliśmy na rozmowie i choć to ty byłeś gospodarzem, nie interesowały cię losy innych gości. Może to w tym upatruję moją nadzieję na to, że mnie pamiętasz?
Zanim to wszystko zdąży przyjśc mi do głowy, dzwonię do drzwi. Żeby nie zrezygnować i nie odejść z poczuciem, że straciłam swoją szansę.
Czekam i czekam, a mój żołądek skręca się z nerwów. Nagle słyszę kroki po drugiej stronie drzwi, które gwałtownie się otwierają, ukazując roześmianą dziewczynkę. Choć nie mam doświadczenia z dziećmi, wydaje mi się, że ma ona około pięciu lat.
O kurwa.
- Dzień dobry – udaje mi się wydusić.
- Cześć! Przyszłaś do mnie? – uśmiecha się i dumnie wskazuje paluszkiem na swoją wypiętą do przodu pierś.
- Nie, właściwie to przyszłam do Łukasza. Ale chyba już pójdę. – jestem w tak wielkim szoku, że nie myślę racjonalnie. Dziecko. Ma dziecko. Na pewno ma też żonę, ułożone życie i nie potrzebuje więcej problemów.
- Czekaj! Tatuś jest w domu! – wykrzykuje radośnie i po chwili wykrzykuje już na cały głos – Tatooooo! Jakaś pani do ciebie!
- Oliwia, mówiłem ci tyle razy, żebyś nie otwierała sama drzwi! – słyszę z oddali, a moje serce wywraca fikołka na dźwięk jego głosu. Zachowuję się jak zakochana gówniara… Póki co nie dbam o to, na analizę mojego stanu przyjdzie czas później, teraz muszę odkręcić całą tą sytuację. Najlepiej zwiać stąd jak najszybciej.
- Cześć! – zamiera na mój widok, choć na jego twarz wypływa uśmiech. Zapewne nie spodziewał się zobaczyć mnie na swoim progu w niedzielne popołudnie. Element zaskoczenia zadziałał zarówno w moim jak i jego przypadku. Mnie zaskoczyła jego córka (?), a jego moja osoba.
- Cześć… - niemal szeptam i staram się wymyśleć jakiś racjonalny powód mojej wizyty. – Właściwie to ja już chyba pójdę.
Robię krok do tyłu i uśmiecham się przepraszająco.
- Czekaj! Chcesz powiedzieć, że przyszłaś się tylko przywitać? Jakoś mi to nie pasuje. – mówi tym cholernie seksownym głosem, a ja wymiękam. – Na pewno jest jakiś powód twojej wizyty. Oliwia, idź do domu – zwraca się do córki, która do tej pory stała w drzwiach i wpatrywała się we mnie intensywnym wzrokiem. Mała odwraca się i bez słowa wykonuje polecenie taty, po chwili znika w głębi domu.
- Właściwie… Właściwie to ja tylko chciałam cię bliżej poznać. Nie wiem, co sobie myślałam przychodząc tutaj, najwyraźniej to był błąd, bo ty… Masz na pewno swoje sprawy, dużo pracy i nie masz czasu na nowe znajomości. Przepraszam. – słowa płyną z moich ust rwącym potokiem, właściwie nie mam nadziei, że cokolwiek zrozumie.
- Natalia, poczekaj. – o, pamięta moje imię… - Może wejdziesz, napijemy się kawy, co? Mam dla ciebie czas i nie musisz się o to obawiać. No chodź, ja przecież nie gryzę.
Na jego twarz wypływa szelmowski uśmiech, a ja za jego sprawą rezygnuję z dotychczasowych zamiarów i uśmiecham się w odpowiedzi na jego słowa. Wpuszcza mnie do domu i prowadzi mnie do kuchni, choć sama mogłabym tam bez problemu dotrzeć, w końcu spędziliśmy w niej niemal cały wieczór, dwa tygodnie temu.
Łukasz uśmiecha się do mnie, a ja sama nie wiem, dlaczego ten uśmiech robi na mnie takie wrażenie. Znałam kiedyś kogoś, kto powodował u mnie takie same reakcje i nie skończyło się to dobrze.

Since you hate everything I feel
Since you cheat, since you lie
Since you don't wanna try things I wanna try

Since you been gone
My life has moved along
Quite nicely actually
Nauczył mnie, że uczuciom nie wolno ufać. Że tak naprawdę wszyscy chcą cię oszukać i czerpią przyjemność z twojego cierpienia. Zaufałam mu, a on zrobił ze mnie konkursową idiotkę. Nigdy tego nie daruję ani sobie ani jemu. Dlatego obiecałam sobie, że żaden facet już nie zdoła mi zawrócić w głowie. Bo odkąd odszedł, moje życie po długiej walce odzyskało równowagę.
- Znowu mnie nie słuchasz! – wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzałam na niego z przestrachem, bo brutalne powracanie do rzeczywistości to nie jest coś, za czym szczególnie przepadam.
- Przepraszam, zamyśliłam się. – odpowiadam i uśmiecham się słabo. – Dziękuję – odbieram od niego kubek kawy, którą przed chwilą przyniósł do salonu.
Siedzimy w salonie, ja wtopiona w skórzany fotel, on rozłożony na skórzanej kanapie i wpatrujemy się w siebie. Oliwia gdzieś zniknęła, a im więcej czasu minęło, tym bardziej byłam pewna siebie. Znowu, nareszcie. Nie odwracam wzroku, uśmiecham się tylko prowokująco i nakazuję mu powtórzyć swoje słowa.
- Mówiłem tylko, że zastanawiałem się, co robiłaś przez te dwa tygodnie, bo myślałem, że odezwiesz się do mnie jakoś wcześniej.
- Po prostu sobie żyłam, nic nadzwyczajnego – uśmiecham się – a czemu niby miałabym się do ciebie odzywać? Przecież tak naprawdę się nie znamy.
- Może w takim razie czas to zmienić? Poza tym nie wmówisz mi, że przyszłabyś tutaj, gdybyśmy się nie znali. – łapał mnie za słówka. No nie! A tak bardzo chciałam nie zrobić z siebie idiotki. Pora na akcję ofensywną.
- No dobra, nie zagłębiajmy się w moje powody, powiedz mi lepiej, kim była ta młoda dama, która otworzyła mi drzwi. – byłam cholernie ciekawa, co powie.
- Panna Oliwia Kadziewicz, zapamiętaj to nazwisko, bo w przyszłości będzie najlepszą siatkarką w Polsce, a przy okazji zostanie Miss Świata. – mówiąc to roześmiał się tym swoim śmiechem, który powodował we mnie skrajne uczucia – od żalu, że nie jest mój, po szaleńczą ochotę, żeby się na niego rzucić. STOP.
- Jej matka musi być piękna. – bo jakąś matkę musi mieć, prawda? Łukasz się odrobinę speszył.
- Bo jest. Ale już nie dla mnie. – wypowiedział te słowa z taka hardością, że byłam pewna, że to definitywne. I że ona musiała mu coś zrobić, bo tak się nie zachowuje czlowiek, który jest neutralny w stosunku do drugiej osoby.
- Przykro mi. – powiedziałam jeszcze i upiłam łyk kawy z kubka, o którym zupełnie zapomniałam.
- A mi nie. – uciął rozmowę i po chwili zastanowienia wypalił: - Jakie masz plany na dzisiejszy wieczór?
- Siedzę w domu, jem coś dobrego i piję wino. Piszesz się? – nastąpiła regeneracja mojej duszy i już wiedziałam, że odważna Natalia powróciła.
- Jasne, że się piszę, jakbym mógł zrezygnować z takich atrakcji?! – zdecydowanie często się śmiał. Z jednej strony wielbiłam to jego nastawienie do świata, a z drugiej strony bałam się jak cholera tego, co ze mną robił. Nieważne, na analizę przyjdzie czas potem.
- Okej, to ja się będę zbierać. Przyjdź o 20, Krótka 5.
- Miło było cię widzieć – powiedział, kiedy znaleźliśmy się przy drzwiach – cieszę się, że zdecydowałaś się przyjść.
- Tak, ja też się cieszę – uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami.

~~~
Moje postanowienie na dzisiejszy wieczór było proste – czerpać przyjemność z poniekąd randki, na którą się umówiłam z Łukaszem. Nie zamierzałam się hamować, ani odmawiać sobie czegokolwiek. Bez wątpienia był świetnym facetem, w sam raz na jednorazowy sex. A to, co robił z moim ciałem choćby jego śmiech, no cóż… To oznaczało, że mnie pociąga i że cokolwiek dzisiaj się zdarzy, będzie fajnie.
Zakładałam właśnie samonośne pończochy, które były ostatnim elementem, by mój look był kompletny, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Już idę! – krzyknęłam, spojrzałam w lustro i zadowolona tym, co tam zobaczyłam udałam się do drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz