Nie wytrzymałam. Kiedy stoję przed domem, w
którym dane mi było poznać ciebie, nie wiem co tu robię. W mojej głowie kłębią
się wątpliwości i jest ich tyle, że wydawałoby się, że nawet mój wrodzony upór
jest w tym momencie nie na miejscu. Zrobiłam głupstwo przychodząc tutaj.
Tak naprawdę to nie wiem, czy już kogoś nie
masz. Czy tak wielki dom potrzebny jest samotnemu facetowi? Nie sądzę. Czy
będziesz mnie pamiętał? W końcu od imprezy minęły dwa tygodnie, podczas których
totalnie nie mogłam znaleźć sobie miejsca, a to wcale nie pomagało
zaaklimatyzować się mi w nowym mieszkaniu. Chociaż z drugiej strony większą
część imprezy spędziliśmy na rozmowie i choć to ty byłeś gospodarzem, nie
interesowały cię losy innych gości. Może to w tym upatruję moją nadzieję na to,
że mnie pamiętasz?
Zanim to wszystko zdąży przyjśc mi do głowy,
dzwonię do drzwi. Żeby nie zrezygnować i nie odejść z poczuciem, że straciłam
swoją szansę.
Czekam i czekam, a mój żołądek skręca się z
nerwów. Nagle słyszę kroki po drugiej stronie drzwi, które gwałtownie się
otwierają, ukazując roześmianą dziewczynkę. Choć nie mam doświadczenia z
dziećmi, wydaje mi się, że ma ona około pięciu lat.
O kurwa.
- Dzień dobry – udaje mi się wydusić.
- Cześć! Przyszłaś do mnie? – uśmiecha się i
dumnie wskazuje paluszkiem na swoją wypiętą do przodu pierś.
- Nie, właściwie to przyszłam do Łukasza.
Ale chyba już pójdę. – jestem w tak wielkim szoku, że nie myślę racjonalnie.
Dziecko. Ma dziecko. Na pewno ma też żonę, ułożone życie i nie potrzebuje
więcej problemów.
- Czekaj! Tatuś jest w domu! – wykrzykuje
radośnie i po chwili wykrzykuje już na cały głos – Tatooooo! Jakaś pani do
ciebie!
- Oliwia, mówiłem ci tyle razy, żebyś nie
otwierała sama drzwi! – słyszę z oddali, a moje serce wywraca fikołka na dźwięk
jego głosu. Zachowuję się jak zakochana gówniara… Póki co nie dbam o to, na
analizę mojego stanu przyjdzie czas później, teraz muszę odkręcić całą tą
sytuację. Najlepiej zwiać stąd jak najszybciej.
- Cześć! – zamiera na mój widok, choć na
jego twarz wypływa uśmiech. Zapewne nie spodziewał się zobaczyć mnie na swoim
progu w niedzielne popołudnie. Element zaskoczenia zadziałał zarówno w moim jak
i jego przypadku. Mnie zaskoczyła jego córka (?), a jego moja osoba.
- Cześć… - niemal szeptam i staram się
wymyśleć jakiś racjonalny powód mojej wizyty. – Właściwie to ja już chyba
pójdę.
Robię krok do tyłu i uśmiecham się
przepraszająco.
- Czekaj! Chcesz powiedzieć, że przyszłaś
się tylko przywitać? Jakoś mi to nie pasuje. – mówi tym cholernie seksownym
głosem, a ja wymiękam. – Na pewno jest jakiś powód twojej wizyty. Oliwia, idź
do domu – zwraca się do córki, która do tej pory stała w drzwiach i wpatrywała
się we mnie intensywnym wzrokiem. Mała odwraca się i bez słowa wykonuje
polecenie taty, po chwili znika w głębi domu.
- Właściwie… Właściwie to ja tylko chciałam
cię bliżej poznać. Nie wiem, co sobie myślałam przychodząc tutaj, najwyraźniej
to był błąd, bo ty… Masz na pewno swoje sprawy, dużo pracy i nie masz czasu na
nowe znajomości. Przepraszam. – słowa płyną z moich ust rwącym potokiem,
właściwie nie mam nadziei, że cokolwiek zrozumie.
- Natalia, poczekaj. – o, pamięta moje imię…
- Może wejdziesz, napijemy się kawy, co? Mam dla ciebie czas i nie musisz się o
to obawiać. No chodź, ja przecież nie gryzę.
Na jego twarz wypływa szelmowski uśmiech, a
ja za jego sprawą rezygnuję z dotychczasowych zamiarów i uśmiecham się w
odpowiedzi na jego słowa. Wpuszcza mnie do domu i prowadzi mnie do kuchni, choć
sama mogłabym tam bez problemu dotrzeć, w końcu spędziliśmy w niej niemal cały
wieczór, dwa tygodnie temu.
Łukasz uśmiecha się do mnie, a ja sama nie
wiem, dlaczego ten uśmiech robi na mnie takie wrażenie. Znałam kiedyś kogoś, kto
powodował u mnie takie same reakcje i nie skończyło się to dobrze.
Since you hate everything I feel
Since you cheat, since you lie
Since you don't wanna try things I wanna try
Since you been gone
My life has moved along
Quite
nicely actually
Nauczył mnie, że uczuciom nie wolno ufać. Że
tak naprawdę wszyscy chcą cię oszukać i czerpią przyjemność z twojego
cierpienia. Zaufałam mu, a on zrobił ze mnie konkursową idiotkę. Nigdy tego nie
daruję ani sobie ani jemu. Dlatego obiecałam sobie, że żaden facet już nie
zdoła mi zawrócić w głowie. Bo odkąd odszedł, moje życie po długiej walce
odzyskało równowagę.
- Znowu mnie nie słuchasz! – wyrwał mnie z
zamyślenia.
Spojrzałam na niego z przestrachem, bo
brutalne powracanie do rzeczywistości to nie jest coś, za czym szczególnie
przepadam.
- Przepraszam, zamyśliłam się. – odpowiadam
i uśmiecham się słabo. – Dziękuję – odbieram od niego kubek kawy, którą przed
chwilą przyniósł do salonu.
Siedzimy w salonie, ja wtopiona w skórzany
fotel, on rozłożony na skórzanej kanapie i wpatrujemy się w siebie. Oliwia
gdzieś zniknęła, a im więcej czasu minęło, tym bardziej byłam pewna siebie.
Znowu, nareszcie. Nie odwracam wzroku, uśmiecham się tylko prowokująco i
nakazuję mu powtórzyć swoje słowa.
- Mówiłem tylko, że zastanawiałem się, co
robiłaś przez te dwa tygodnie, bo myślałem, że odezwiesz się do mnie jakoś
wcześniej.
- Po prostu sobie żyłam, nic nadzwyczajnego
– uśmiecham się – a czemu niby miałabym się do ciebie odzywać? Przecież tak
naprawdę się nie znamy.
- Może w takim razie czas to zmienić? Poza
tym nie wmówisz mi, że przyszłabyś tutaj, gdybyśmy się nie znali. – łapał mnie
za słówka. No nie! A tak bardzo chciałam nie zrobić z siebie idiotki. Pora na
akcję ofensywną.
- No dobra, nie zagłębiajmy się w moje
powody, powiedz mi lepiej, kim była ta młoda dama, która otworzyła mi drzwi. –
byłam cholernie ciekawa, co powie.
- Panna Oliwia Kadziewicz, zapamiętaj to
nazwisko, bo w przyszłości będzie najlepszą siatkarką w Polsce, a przy okazji
zostanie Miss Świata. – mówiąc to roześmiał się tym swoim śmiechem, który
powodował we mnie skrajne uczucia – od żalu, że nie jest mój, po szaleńczą
ochotę, żeby się na niego rzucić. STOP.
- Jej matka musi być piękna. – bo jakąś
matkę musi mieć, prawda? Łukasz się odrobinę speszył.
- Bo jest. Ale już nie dla mnie. –
wypowiedział te słowa z taka hardością, że byłam pewna, że to definitywne. I że
ona musiała mu coś zrobić, bo tak się nie zachowuje czlowiek, który jest
neutralny w stosunku do drugiej osoby.
- Przykro mi. – powiedziałam jeszcze i
upiłam łyk kawy z kubka, o którym zupełnie zapomniałam.
- A mi nie. – uciął rozmowę i po chwili
zastanowienia wypalił: - Jakie masz plany na dzisiejszy wieczór?
- Siedzę w domu, jem coś dobrego i piję
wino. Piszesz się? – nastąpiła regeneracja mojej duszy i już wiedziałam, że odważna
Natalia powróciła.
- Jasne, że się piszę, jakbym mógł
zrezygnować z takich atrakcji?! – zdecydowanie często się śmiał. Z jednej
strony wielbiłam to jego nastawienie do świata, a z drugiej strony bałam się
jak cholera tego, co ze mną robił. Nieważne, na analizę przyjdzie czas potem.
- Okej, to ja się będę zbierać. Przyjdź o
20, Krótka 5.
- Miło było cię widzieć – powiedział, kiedy
znaleźliśmy się przy drzwiach – cieszę się, że zdecydowałaś się przyjść.
- Tak, ja też się cieszę – uśmiechnęłam się
i zniknęłam za drzwiami.
~~~
Moje postanowienie na dzisiejszy wieczór
było proste – czerpać przyjemność z poniekąd randki, na którą się umówiłam z
Łukaszem. Nie zamierzałam się hamować, ani odmawiać sobie czegokolwiek. Bez
wątpienia był świetnym facetem, w sam raz na jednorazowy sex. A to, co robił z
moim ciałem choćby jego śmiech, no cóż… To oznaczało, że mnie pociąga i że
cokolwiek dzisiaj się zdarzy, będzie fajnie.
Zakładałam właśnie samonośne pończochy,
które były ostatnim elementem, by mój look był kompletny, kiedy zadzwonił
dzwonek do drzwi.
- Już idę! – krzyknęłam, spojrzałam w lustro
i zadowolona tym, co tam zobaczyłam udałam się do drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz